Ładowanie w toku.
Proszę zaczekać.
Przez ostatnie dwa i pół roku publiczność, muzycy i promotorzy zaczęli oceniać koncerty według kilku, nie do końca typowych kryteriów.
Na pierwszym miejscu (tak!) nadal jest to, jak gra zespół, jak śpiewa Andrey Khlyvnyuk, czy zespół ma tę rock'n'rollową magię, czy nadszedł czas na złomowanie.
Nie mniej ważne jest to, co Andrey mówi ze sceny. A on nie chowa słów do kieszeni, wierzcie mi. Fani "Wachtera" lepiej zostańcie w domu, nie mówcie później, że nie zostaliście ostrzeżeni.
Najważniejsze jest to, ile pieniędzy przynosi grupa, na co je wydaje, jak się z nich rozlicza.
I chyba najtrudniejsze, czego nie widzi opinia publiczna - jak nie zrujnować publiczności cenami biletów, dać szansę zarobić promotorowi, nie pokazać muzyków jako bandy kretynów, zamiast obsługi i siły roboczej marzących o kręceniu się po plaży.
Powiedzmy, że namówiłeś Khlyvnyuka do napisania raportu z urlopu na własny koszt (nie częściej niż raz na 3-4 miesiące), kupiłeś 140 000 euro z poprzedniej trasy Sycha, Mavics, FPV, Starlinks, generatory i tak dalej, uzgodniłeś i uzgodniłeś kolejny etap Dronotour. Kim jesteś? Jesteś dobry. Jak nasz dyrektor trasy, molfar z Rusanovki, Vova Gavaets. To on starannie wybrał miasta na wiosenną trasę Boomboxa.
Będziemy podróżować po ośmiu krajach, zagramy 14 koncertów (a może i więcej), a wszystko to między marcem a kwietniem. Wiele zależy od tego, jak kupisz bilety, uwierz mi. I nie chodzi tu o nowy samochód producenta, ale o wymagania chłopaków, którzy powstrzymują wroga.
Dziwnie jest pisać, co będzie na koncertach trasy, cóż, łapcie - będą "Firtka", "Kalina", "Naodintsi", "Kviti v volossi", "Polina", "Pravda", "Twii na 100%", "Trimai Mene" i jeszcze 12-14 piosenek. I aukcja. I merch. Jestem taka zazdrosna.
Zapraszam.